Musical. Klasyka i konteksty.

Część II: Gatunki filmowe

KABARET (Cabaret)
9 marca 2004 r.

Reż.: Bob Fosse
Wyst.: Liza Minelli, Michael York, Helmut Griem, Joel Grey

USA 1972

Poczynając od tematu, a kończąc na porywającym stylu i wspaniale zaprojektowanej kompozycji całości, mistrzostwo realizacji tego utworu uderza widza dzisiaj o wiele bardziej niż dawniej. Jeśli nie liczyć wątpliwej wartości prekursora w postaci „West Side Story”, nigdy przedtem nie nakręcono musicalu o tak poważnej tematyce. Zanim powstał „Kabaret” i wcześniejszy od niego o rok „Skrzypek na dachu” Normana Jewisona, musical jako gatunek zdawał się dożywotnio skazany na – rzekomo przyrodzoną jego gatunkowej naturze – błahość treści i banał przesłania myślowego.
Fosse był pierwszym, który śmiało przełamał barierę tego niepodważalnego przez lata sposobu myślenia o musicalu – widowisko musicalowe zdolne było powiedzieć więcej na temat psychospołecznych korzeni nazizmu, jak czyni to właśnie „Kabaret”, niż tuziny uczonych traktatów. Film potraktować można nie tylko jako świetnie „skrojony” spektakl, lecz dostrzec w nim – kto wie czy nie najbardziej atrakcyjną w całej historii powojennego kina – ilustrację gorzkich przemyśleń nad przyczynami popadania XX-wiecznego człowieka i społeczeństwa w niewolę totalitaryzmu, zawartych m.in. w „Ucieczce od wolności” Fromma. To pierwszy z powodów, dla których film należy uznać za arcydzieło i rewolucję w musicalu. Drugi powód to sama warstwa muzyczna. W filmowej konstrukcji „Kabaretu” zachwyt i pełną podziwu reakcję widza wywołuje niebywale precyzyjne połączenie muzyki z całością utworu. Kolejne piosenki i kabaretowe inscenizacje zbiegają się , łączą i stapiają w jedną całość z tokiem opowiadanej historii, stając się dla niej zarówno formą komentarza, jak i pełnoprawnie ważnym zdarzeniem ekranowej akcji. Za sprawą mistrzowskich zabiegów inscenizacyjnych, świadczących o niebywałym talencie reżyserskim i zmyśle aranżacyjnym, ekranowy strumień obrazów i dźwięków przemienia się w nową jakość. To właśnie ona sprawia, że w filmie tym nie ma piosenek gorszych czy lepszych, bo wszystkie prezentują niezmiernie wysoko poziom. ścieżka dźwiękowa „Kabaretu”, dopracowana w każdym szczególe pulsuje własnym życiem, poniekąd niezależnym od reszty. Warto wspomnieć, że film jest adaptacją powieści „Goodbye to Berlin” angielskiego pisarza i dramaturga, Christophera Isherwooda, opisującej Niemcy w okresie poprzedzającym dojście Hitlera do władzy. Powieść doskonale oddaje atmosferę dekadencji i rozpusty, „odrodzonej Sodomy i Gomory” jaka towarzyszyła wówczas Niemcom. Film jednak różni się od literackiego pierwowzoru szeregiem elementów, wydobywa z materiału literackiego rzeczy na pozór zupełnie nieważne po to, aby nadać im nowy kształt i doniosły filmowy wymiar. Nigdy dotąd, nawet w przybliżeniu, żaden musical nie osiągnął takiej dynamiki filmowego sposobu opowiadania. Oglądamy wszystko z niespotykaną wyrazistością, dzięki precyzyjnym ruchom kamery, dla której nie istnieje żadna bariera. Kolejny bardzo istotny powód atrakcyjności „Kabaretu” wiąże się z jego nowatorską koncepcją estetyczną. Została ona oparta przez Fosse’a na celowo wyeksponowanej estetyce brzydoty i potężnej, nieustannie zaznaczającej swoją obecność, dawce ekranowego kiczu. świat „Kabaretu” jest światem odrażająco brzydkim i monstrualnym. Mamy tutaj do czynienia i z formami karykaturalnymi i z groteskowym wyolbrzymieniem, przerysowaniem, i z sugestywnym turpistycznym dookreśleniem czy też przetworzeniem rzeczywistości, która momentami wydaje się zbyt absurdalna w swoim teatralizowanym kształcie. Do wszystkich wymienionych atutów i cech filmu dodać należy niezwykle wysoki poziom profesjonalny wykonawców. Rola piosenkarki Sally Bowles stała się początkiem wielkiej kariery aktorsko-estradowej Lizy Minelli, która za tą właśnie kreację uhonorowana została Oskarem. Film zdobył zresztą osiem statuetek, będąc utworem, który w rozwoju musicalu filmowego stanowi milowy krok. (na podst. M. Hendrykowski, Musical jako arcydzieło, Kwartalnik Filmowy,nr.12-13) )

ROCKY HORROR PICTURE SHOW (The Rocky horror picture show)

Reż.: Jim Sherman
Scen.: Richard O’Brien, Jim Sharman
Wyst.: Tim Curry, Susan Sarandon, Barry Bostwick, Richard O’Brien, Patricia Quinn

USA 1975

Schemat tego kultowego musicalu nie jest zbyt skomplikowany i skupia się wokół historii pary zakochanych z prowincjonalnego miasteczka. Przed ślubem postanawiają oni odwiedzić swego byłego nauczyciela, doktora Everetta Scotta. Awaria samochodu powoduje, że zatrzymują się w rezydencji transwestyty z planety Transylwania, Franka-N-Furtera, szalonego naukowca, usiłującego stworzyć postać idealnego kochanka.
Narzeczeni uczestniczą w ceremonii kreacji osiłka Rocky’ego Horrora, zdolnego zaspokoić najbardziej wyszukane pragnienia seksualne twórcy…
Podstawową matrycę filmu stanowią musical i film grozy. Ten pierwszy rozpoznawalny jest w inicjalnych scenach filmu podczas śpiewanego i tańczonego wyznania miłości, jednakże nastrój klasycznego horroru zostaje już włączony w sekwencji czołówki (spływające krwią napisy, tajemnicze usta, znaczące nazwy). Po pewnym czasie pojawiają się elementy charakterystyczne dla gatunku fantastyki naukowej, następnie filmów erotycznych i nawet pornograficznych. Znajomość amerykańskiego kontekstu genealogicznego pozwoli rozpoznać elementy pumping iron – utworów o tematyce kulturystycznej, prezentujących kobiece i męskie muskularne ciała. Dociekliwy widz odnajdzie w „Rocky Horror Picture Show” dosłowne cytaty lub pastisze kilkunastu filmów, wśród których są nawiązania do kolejnych wersji i opracowań tematów z Draculą, Nosferatu, Golemem i King Kongiem. Ten niskobudżetowy, pomyślany jako gatunkowy eksperyment film stał się nagle jednym z najbardziej głośnych zjawisk kultury popularnej, wykraczając znacznie poza odbiór indywidualny, przekształcając się w inspirującą rzeszę fanów produkcję ze wszechmiar kultową. Z czasem widzowie „Rocky Horror Picture Show” zaczęli tworzyć kluby, do których mogli należeć fani, którzy widzieli film co najmniej dwadzieścia razy. Seanse kinowe przekształcały się w wielobarwne spektakle, podczas których publiczność paradowała w kostiumach swoich ulubionych postaci, naśladując ich gesty, mimikę oraz wygłaszając wszystkie padające z ekranu kwestie. Prawdziwą elitę stanowili jednak ci, co widzieli film ponad sto razy, stając się żywymi księgami cytatów, znający każdą scenę, kadr, dialog. Doszło nawet do powstania pisma „The Transylvanian”, poświęconego w całości „Rocky Horror Picture Show”. Do tej pory w piątkowe wieczory w centrum Londynu, w niezwykle popularnym kinie studyjnym – Prince Charles – wyświetla się „Rocky Horror” i niezmiennie od lat uczestniczą w seansie jego fani, poprzebierani w fantazyjne kostiumy; niektórzy z nich tylko po to odwiedzają Londyn, aby chociaż raz w życiu porozkoszować się ekranową rzeczywistością przeniesioną, ożywioną i pulsującą w rzeczywistości faktycznej. ( na podst. Artykułu „Kino kultu i kino dystopii”)

Bilety:
ulgowe:
8 zł jedna odsłona
12 zł karnet na dwie odsłony
20 zł karnet na cztery odsłony     normalne:
10 zł jedna odsłona
15 zł karnet na dwie odsłony
25 zł karnet na cztery odsłony

Kontakt
DKF Miłość Blondynki
ul. Wita Stwosza 58/2
tel. (0.58) 5529450, 5529300
dkf@univ.gda.pl
www.dkf.pl

Public Relations
(0)505 258 828
pr-ack@univ.gda.pl