Menażki 2012 – Studenckie Spotkania Podróżnicze, II edycja

7-9 grudnia 2012 r.
Wydział Filologiczny UG, ul. Wita Stwosza 55

Wstęp wolny!!!!

Wydarzenie w sam raz dla studentów kochających podróże, którzy chcieliby podzielić się swoimi doświadczeniami i zarazić innych swoja pasją. Konkurs skierowany jest do studentów wszystkich uczelni wyższych.

Aby wystąpić ze swoja prezentacją w konkursie i zaprezentować się przed szerszą publicznością, potencjalnych prelegentów poprosimy o nadsyłanie na adres e-mail:

menazki@ug.edu.pl

5 zdjęć i krótkiego opisu wycieczki, maksymalnie do  2 grudnia br.

Warunkiem koniecznym jest, aby wybrana podróż odbyła się lub zakończyła się w 2012 roku.
Wybór zaproszonych gości nastąpi  na drodze analizy zgłoszeń, oceny zdjęć i opisu. Organizatorzy wybiorą 24, według nich, najciekawsze przygody.

Cała impreza ma mieć formę konkursu, który  trwać będzie dwa dni (tj. 8 i 9 grudnia br), podczas których  zaproszone osoby będą opowiadać o swoich przygodach w formie 30 minutowej prezentacji multimedialnej pełnej zdjęć i filmów. Konkurs podzielony będzie na bloki, między którymi przewidziane są 15 minutowe przerwy.
Przed każdą prezentacją organizatorzy rozdawać będą wśród publiczności karty do głosowania, na których wystawiają swoja ocenę poszczególnych prelegentów w skali 1-10. Karty zbierane będą po każdym wystąpieniu.  Wybór zwycięzcy nastąpi na podstawie obliczonej przez organizatorów średniej z tych ocen.
Wręczenie nagród nastąpi w czasie gali, która ma odbyć się około godziny 20:00 ostatniego dnia konkursu.

Nagrodą główną dla „Najciekawszej Podróży” są nagrody pieniężne ufundowane przez ACK  UG „Alternator” oraz ręcznie malowana menażka przygotowana przez jednego z gdańskich artystów, a także nagrody rzeczowe otrzymane od sponsorów.

Przewidziane są również wyróżnienia w kilku kategoriach (najzabawniejsze perypetie, podróż za 5 złotych, najbardziej niebezpieczna wycieczka, długoterminowy wypad, itp.,  …). Wśród głosującej publiczności również planujemy rozlosowanie nagród rzeczowych ufundowanych przez sponsorów.

Wydarzenie ma na celu nie tylko poszerzenie pasji podróżowania wśród studentów, ale także wspólną integrację, kulturalną zabawę, nawiązanie nowych znajomości.

REGULAMIN KONKURSU NA
STUDENCKĄ PODRÓŻ ROKU – MENAŻKI 2012

1. Konkurs na nagrodę MENAŻKI 2012 – STUDENCKĄ PODRÓŻ ROKU ma na celu promocję podróżniczych dokonań studentów wyższych uczelni.
2. Konkurs na nagrodę MENAŻKI 2012 – STUDENCKĄ PODRÓŻ ROKU odbędzie się w terminie: 7-9 grudnia 2012 roku w Gdańsku, na terenie Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego.
3. Organizatorem Festiwalu jest Kulturalny Kolektyw UG oraz Akademickie Centrum Kultury UG „Alternator”.
4. Współorganizatorem Festiwalu jest Gdańskie Towarzystwo Promocji Kultury Akademickiej.
5. O nagrodę mogą ubiegać się studenci oraz absolwenci uczelni wyższych.
6. Nagrodę stanowią wypłaty w wysokości 700 zł (I miejsce), 500 zł (II miejsce), 300 zł (III miejsce) ufundowane przez ACK UG „Alternator” oraz nagrody rzeczowe.
7. Nagrody otrzymają osoby/ reprezentacje, które zostaną ocenione najwyżej przez publiczność uczestniczącą w konkursie.
8. Zaakceptowani kandydaci zostaną poproszeni o wygłoszenie prezentacji podczas Festiwalu.
9. Wszystkie prezentacje będą oceniane na podstawie wypełnianych przez publiczność kuponów z naniesioną skalą punktową od 1 do 10.
10. W przypadku uzyskania tej samej liczby punktów przez dwie lub więcej prezentacji nagroda główna zostanie podzielona między zwycięzców.
11. Wśród publiczności biorącej udział w głosowaniu zostaną rozlosowane nagrody rzeczowe ufundowane przez Sponsorów..
12. Osoby, które chciałyby się zaprezentować na Festiwalu prosimy o nadsyłanie zgłoszeń wraz z 5 zdjęciami, fragmentem filmu oraz krótkim opisem wyprawy (do 1/2 strony) do 2 grudnia 2012 r. Pod uwagę będziemy brać jedynie zgłoszenia opisujące podróż odbytą w 2012 r.
13. Lista prezentacji wraz z dokładnym programem zostanie ogłoszona na stronie www.ack.gda.pl w dniu 4 grudnia 2012 r.
14. Maksymalna długość prezentacji podczas konkursu  to 30 minut.
15. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do odwołania konkursu, zmian programowych oraz zmiany regulaminu.
16. Organizator nie pokrywa wydatków poniesionych przez kandydatów
w związku z ich udziałem w Festiwalu, takich jak koszty dojazdu, zakwaterowania czy wyżywienia.
17. Dodatkowe informacje i pytania można kierować pod następującym adresem:

 

—————————————–

PROGRAM FESTIWALU:

7 grudnia (piątek), godz. 18:00


Karol Janas
„”Od Kanady do Australii”
Zdobywca Menażki 2011

godz. 18:30
Michał Kochańczyk „Koloryt wypraw studenckich lat 70”

godz. 19:30 Przedpremiera filmu:
ZAGINIONY (The wildest dream. Conquest of Everest) reż. Anthony Geffen,  94 min. (2010)

 

PROGRAM PREZENTACJI, czyli

30 minut dla każdego na podróż roku…
8 grudnia 2012 r. (sobota)

12.00-12.15    Start

12.15-12.45     Alpy Delfinatu – Bartosz Kłopocki, Krzysztof Kawałek

12.55-13.25    Alpy rowerem – Rafał Buczyk

13.35-14.05    Autostopowa wolność w drodze do Sarajewa – Michał Ignalski

14.05-14.20    Przerwa

14.20-14.50    Magiczne Zakaukazie po naszemu – Tamara Kanecka i Grzegorz Brzóska

15.00-15.30    Autostop z Sopotu do Chorwacji – Kasia Duda i Damian Polewski

15.40-16.10    Autostopem przez życie – Przemek Skokowski

16.10-16.25    Przerwa

16.25-16.55    Chlebem i solo przez Bałkany – Krzysztof Filipiuk

17.05-17.35    Od Jeziora Inari do Morza Barentsa – Jan Faściszewski

17.45-18.15    Ekwador 2012 – Anna Kotuła

18.15-18.30    Przerwa

18.30-19.00    Eurotrip 2012 – AZJA – Katarzyna Barzowska, Anna Kucharska, Zuzanna Kraszewska

19.10-19.40    Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle – Agata Łuczak

19.50-20.20    Karaiby i Atlantyk – Katarzyna Kamińska

20.20   Zakończenie


9 grudnia 2012 r. (niedziela)

12.00-12.15    Start

12.15-12.45    Laos i Wietnam – Adrianna Budzisz-Orłowska

12.55-13.25    Misja Madagaskar cz. 2 – Daniel Kasprowicz

13.35-14.05    Oczarowani Indiami, czyli 6000 km przygody – Krzysztof Wróbel, Monika Suwała

14.05-14.20    Przerwa

14.20-14.50    Podróż do Persji – Jarosław Kucharski

15.00-15.30    Pomorska Młodzieżowa Reprezentacja na Atlantyku – Agnieszka Piekło, Karol Janas

15.40-16.10   Podróż o smaku bułgarskiego wina – Monika Wróbel, Kamil Jachimowski, Roland Kucharek, Joanna Jakubowska
16.10-16.25    Przerwa

16.25-16.55    Tam gdzie na pustyni odbiera polska Viva – Uzbekistan – Michał Szczypniewski

17.05-17.35    Rowerem przez Europę – Krzysztof Mirkiewicz

17.45-18.15   Rumunia, Albania, Czarnogóra – Martyna Skwierawska

18.15-18.30    Przerwa

18.30-19.00    Bakłażanowy Podróżnik Syberia-Kaukaz ‘2012 – Piotr Kwasiżur

19.10-19.40    Szwecja – autostopem za pracą – Sebastian Jelonek i Michał Popławski

19.50-20.20    Zawisza Czarny z Saint Malo do Lizbony – Katarzyna Walczyńska

20.20-21.00    Rozdanie Nagród i Zakończenie

————————————-
21.30 Afterparty w klubie X2

WIĘCEJ INFORMACJI:

—————————————————————————————————————————–

FILM: ZAGINIONY (The wildest dream. Conquest of Everest) reż. Anthony Geffen,  94 min. (2010)

Fascynująca opowieść o George’u Mallorym, który jako pierwszy podjał próbę zdobycia Mount Everestu, a także o Conradzie Ankerze, który po 75 latach od tej śmiałej wyprawy odnalazł szczątki himalaisty.

Przez dziesięciolecia legenda ataku szczytowego Mallory’ego i Irvine’a fascynowała pokolenia wspinaczy. Mistrz Mallory i jego „uczeń” Irvine mimo, że najprawdopodobniej nie zdobyli wierzchołka Mount Everestu, wciąż pozostają niedościgłym wzorem najczystszego ducha eksploracji i sportowego wyzwania. Bogata w detale i nasycona dramaturgią książka Ankera i Robertsa nie tylko opisuje kulisy kontrowersyjnej wyprawy poszukującej ciał Mallorego i Irvina, ale również przybliża sylwetki dwójki bohaterów oraz pozostałych uczestników pionierskich wypraw z lat 20. XX w., nadając im pełniejszy wymiar. Wymiar tym bardziej fascynujący, bo oceniany z perspektywy współczesnego alpinizmu, obficie korzystającego z zaawansowanego technologicznie sprzętu i odzieży. Ta książka potwierdza po raz kolejny, że nie sposób wyobrazić sobie historii zdobywania himalajskich szczytów bez dwójki heroicznych Brytyjczyków. Piotr Turkot (wspinanie.pl)

Alpy Delfinatu – Bartosz Kłopocki, Krzysztof Kawałek

Obaj jesteśmy członkami Akademickiego Klubu Wspinaczkowego (AKW) działającego przy Politechnice Gdańskiej od 1997 roku. Nasi starsi koledzy skutecznie zarazili nas pasją do gór i wspinania. Po kilku sezonach działalności w klubie, wielu wspólnych treningach na ściankach wspinaczkowych, licznych wspinaczkach w skałkach oraz pierwszych doświadczeniach we wspinaczce górskiej zapragnęliśmy spróbować swoich sił w pierwszych samodzielnych wspinaczkach na mitycznych alpejskich ścianach. Koncepcja wyjazdu dojrzewała i kształtowała się ponad rok, ostatecznie wybór padł rejon Alp Delfinatu w południowej Francji, a ekipa skurczyła się do skrajnego minimum, czyli naszej dwójki. Po pokonaniu problemów organizacyjnych plany zaczęły się realizować w drugiej połowie lipca. Przez kolejne dwa tygodnie przejechaliśmy około 4 tys. kilometrów, pokonaliśmy około 1 kilometra dróg wspinaczkowych o charakterze górskim (drogi o trudnościach do 6b, w tym także na własnej protekcji), kilka dróg sportowych (trudności do 6c OS) oraz pokonaliśmy magiczna granicę 4000 tys. m. n. p. m. Podsumowując: udało nam się przeżyć świetną przygodę, realizując przy tym niemal 100%, założonych celów sportowych. Mamy nadzieję, iż zdobyte podczas tego wyjazdu doświadczenia pozwolą nam w przyszłości pokonywać jeszcze dłuższe i trudniejsze drogi wspinaczkowe, a przede wszystkim cieszyć się z przeżywania kolejnych górskich przygód.

Termin:  24.07. 2012 – 5.08. 2012

Alpy rowerem – Rafał Buczyk

Mając wielką stertę gratów trudniej ruszyć z miejsca…

Do pakowania podszedłem wieloetapowo. Najpierw ustaliłem, że sprzęt nie może ważyć więcej niż 6kg, poza tym całość musi się zmieścić do kilku niewielkich sakw. Później sporządziłem listę. Zważyłem każdy element wyposażenia dopisując obok, jakie funkcje spełnia. Uznałem, że wystarczy mi jedna para skarpetek. Szczoteczkę do zębów skróciłem o połowę. Namiot natomiast odrzuciłem całkowicie. Przecież wyjeżdżałem tylko na trzy tygodnie. Sprzętu musiało być naprawdę mało, bo i teren do najłatwiejszych nie należał. Wybierałem się w Alpy.

Wyprawa odbyła się w lipcu 2012. Do Garmish-Petenkirchen, miejsca startu Transalpu dojechaliśmy pociągiem. Przez kolejne 21 dni, 100km dziennie, jeździliśmy po górach. Zaliczyliśmy 18 dwutysięczników z czego 13 było terenowych. Najwyższą, pokonaną przełęczą był Teodul o wysokości 3301m n.p.m. Z przełęczy tej zjechaliśmy rowerami lodowcem do szwajcarskiego kurortu Zermatt. Odwiedziliśmy przepiękne jezioro Garda. Wyjazdowa amplituda temperaturowa wyniosła o 3st do 37st. Na głowę zjedliśmy po 10kg makaronu pod każdą postacią i jedną pizzę. Mogliśmy odczuć na własnej skórze surowy klimat alpejski, zachwycać się niesamowitymi widokami, ostrymi podjazdami oraz szaleć 80km/h na zjazdach. Wróciliśmy z Bergano samolotem. Wtedy już nikt nie chciał siedzieć obok nas, nie dziwię się, myłem się jedynie dwa razy…

Autostopowa wolność w drodze do Sarajewa – Michał Ignalski

Pomysł na wyjazd jesienią tlił się w naszych głowach już od sierpnia tego roku, zaraz po powrocie z Bieszczad (autostopem oczywiście). Wybór padł na… Królestwo Danii! Po wnikliwych przygotowaniach, nauce języka, hartowaniu ciała i ducha zmieniliśmy kierunek na odrobinę cieplejszy – Chorwacja. Jako, że kraj to niewielki postanowiliśmy dla kontrastu odwiedzić jeszcze Bośnię i Hercegowinę, i tak oto powstał wyjazd do Sarajewa. Spontanicznie, jedziemy w ciemno nie wiedząc czego się spodziewać, co warto zobaczyć. W myśl zasady, że im mniej planów tym mniej niepowodzeń i rozczarowań.
(…) Zaczęliśmy 19 października 2012 z samego rana w Warszawie. Dokładnej trasy nie znaliśmy bo poza orientacyjnym wydrukiem z Google Maps innej mapy nie mieliśmy. Trasa przebiegała mniej więcej przez Kraków > Zvolen > Budapeszt > Zagrzeb > Split > Mostar > Sarajewo > Osijek > Budapeszt > Polska. Oczywiście wyszło inaczej.
(…) Cała podróż pochłonęła czapkę Mikołaja, moją skarpetkę oraz 249 zł z portfela każdego z nas. Po raz kolejny pokazaliśmy sobie, że możemy, że wystarczy odrobina zapału i śmiałości, aby znaleźć się w wymarzonym miejscu.

Magiczne Zakaukazie po naszemu – Tamara Kanecka i Grzegorz Brzóska

37 dni, 8400 pokonanych kilometrów, 60 stopów, 10 przebytych krajów, 1 pięciotysięcznik.
Jedyny konkretny cel wyprawy – wdrapać się na Kazbek, resztą wydarzeń zajął się już sam los 😉 Poczuliśmy prawdziwy klimat Gruzji, Armenii, Nagórnego Karabachu i kurdyjskiej Turcji. Wymarzliśmy śpiąc na 4500m npm, żeby potem wygrzać się na południowych tureckich plażach. Na swojej drodze spotkaliśmy mnóstwo wspaniałych ludzi, zdarzały się też jednak sytuacje warte zapomnienia.. Miejsca, które irytowały wszechobecnością turystów oraz te, które wzbudziły w nas ogromne emocje.


Autostop z Sopotu do Chorwacji
– Kasia Duda i Damian Polewski

Nasza podróż rozpoczęła się 28 kwietnia 2012r. o godzinie 12 wraz z prawie 500
osobami prosto z Sopotu w kierunku gorącej Chorwacji. Z pomocą kciuka, pozytywnego
nastawienia i dobrych ludzi na swej drodze przemierzyliśmy trasę 15 wyścigów
autostopowych z Sopotu do chorwackiego Dubrovnika przez Czechy, Austrię i Słowenię w
4dni. Filozofia tej podróży była jedna – przemieszczamy się tylko stopem, nie
spieszymy się mimo wyścigów, cieszymy drogą i kierujemy tam gdzie akurat jedzie nasz
napotkany kierowca. Spotkaliśmy szalonego Litwina który poznał nas z rosyjskim
disco, wiedeńskiego Austriaka twierdzącego, że najlepsza na dobry sen jest
marihuana, Polaków udających,że nie mówia po polsku, innych autostopowiczówu i wiele
wiele innych cudownych mniej lub bardziej osób. Jechaliśmy autem które nie udało się
zezłomować, betoniarką, czymś co przypominało limuzynę i całym wachlarzem innych
czasem nieco dziwnych wehikułów. Na miejscu spędziliśmy 5 dni, odkryliśmy
opustoszałe 5 gwiazdkowe hotele po elitach serbskiej obecności w byłej Jugosławii i
stopem ruszyliśmy w kierunku Budapesztu prosto przez piękną i smutną Bośnie i
Hercegowinę, gdzie szaleni tureccy kierowcy obsypywali nas chałwą i przyprawiali o
zawrót głowy wyczynami na drodze, gdzie ludzie zapraszali obcych na obiad i nieśli
pomoc. Koniec podróży był w Budapeszcie gdzie zanurzyliśmy się w niezliczonych
klimatycznych knajpkach i uliczkach i przez 4 dni odpoczywaliśmy po zawrotnych
dniach w których nigdy nie wiedzieliśmy gdzie znajdziemy się wieczorem i co się
wydarzy.

Autostopem przez życie – Przemek Skokowski

Całą Europa zwiedziłem autostopem w poprzednich latach. Kolejny kierunek, który nasuwał się na myśl, to wschód. Dodatkowo stwierdziłem, że stworze mały projekt podróżniczy o wdzięcznej nazwie „Miłość, szczęście i marzenia”. Pomysł był prosty. Wziąć kamerę i spotkane na swojej drodze osoby zapytać czym są dla nich tak abstrakcyjne i podstawowe rzeczy jak szczęście, marzenia i miłość. Jako kierunek obrałem Ukrainę, Kaukaz, Iran,
a później przez Turcję i Bałkany do domu.
Pierwsze dwa tygodnie spędziłem na Ukrainie zwiedzając zabytki Lwowa,Ternopilu Kijowa, Odessy oraz niesamowity półwysep Krymski. Z Krymu do Gruzji przedostałem się przez Rosję. Na tym etapie podróży postanowiłem zrobić jedną z bardziej szalonych rzeczy, a mianowicie samodzielnie zdobyć Elbrus, najwyższy szczyt kontynentalnej Europy.
Z Rosji przedostałem się do Gruzji, gdzie spędziłem dwa tygodnie zwiedzając wszelkiego typu zabytki i miejsca wpisane na listę UNESCO, jednak najważniejsze było poznanie czym prawdziwa gruzińska gościnność.Kilkukrotnie byłem zapraszany na wystawne supry, śpiewałem gruzińskie  pieśni przy ogniskach oraz nieskończenie wiele razy korzystałem z pomocy przypadkowo spotkanych ludzi. Kolejnym krajem w mojej autostopowej podróży był Azerbejdżan – Brama Orientu. Po raz pierwszy w życiu zetknąłem się tu z meczetami,
nawoływaniami do modlitwy o poranku i hektolitrami herbaty. Po spędzeniu 4 dni w Baku oraz czterech kolejnych na podróżach do miejsc położonych dalej, przedostałem się do Iranu. Moim pierwszym celem był Teheran, gdzie oswajałem się z kulturą i tradycją Islamskiej Republiki Iranu pod opieką mojego hosta. Dalej był już Esfahan, Shiraz, antyczne Persepolis, Yazd, Nain oraz inne mniejsze pustynne miasta i wsie. Po trzech tygodniach zwiedzania i poznawania tego cudownego kraju, postanowiłem skierować się ku Armenii. Niestety, jak to w podróżach bywa czasami zdarzają się paskudne dni. W ciągu jednego z nich grożono mi nożem, rozciąłem głowę oraz podczas przeszukania na granicy straciłem wszystkie wywiady. Byłem załamany, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko obrać kierunek powrotny. W sumie przez dwa miesiące przejechałem ponad 18.000km autostopem przeżywając setki przygód i nie żałując niczego.

Chlebem i solo przez Bałkany – Krzysztof Filipiuk

W lipcu złożyłem wymówienie, założyłem plecak na plecy i poszedłem na dworzec. Słowacja, Rumunia, Węgry, Austria, Słowenia, Chorwacja, Czarnogóra, Albania, Serbia, Bułgaria. Stopem, busem, pociągiem, samolotem w promocji. Łącznie dwa i pół miesiąca w podróży, w trzech odsłonach. Solo, ale nie samotnie! Wszędzie wspaniali ludzie i znajomości, które zmieniają patrzenie na świat i pozwalają zrozumieć, że w każdym miejscu na ziemi można spotkać przyjaciół. Słowacki astrolog, rumuński budowniczy schronisk, macedoński artysta uliczny, bułgarski malarz.
Wszędzie, gdzie tylko było można ciągnęło mnie w góry – Muntii Fagaras i Cindrell w Rumunii, albańska część Prokletje, Durmitor, bułgarska Riła i Pirin. Zbieranie krajobrazów, opowieści, a przede wszystkim zatopienie w klimacie i atmosferze miejsca.
„…siedzę na ganku kuchni monastyru w Dejani u stóp Fogaraszy. Głosy dwudziestu mężczyzn, głębokie jak otaczająca noc, brzmią ponad murami klasztoru. Już drugą godzinę czekam aż mnisi skończą chóralne śpiewy w malutkiej malowanej cerkwi. Kobieta w chustce na głowie, zajmująca się przyziemnymi aspektami monastyru, przynosi mi ciasto drożdżowe i kubek mleka tak zsiadłego, że składa się wyłącznie z kilku grudek. W ciemności skradają się klasztorne koty, rzucam im kawałek ciasta – naturalna kolej rzeczy, przepływ.
Przesiąkam tym klimatem, cały jestem w tym jednym miejscu na Ziemi, ciałem i duchem.”
Najwięcej pytań zawsze pada o to „Dlaczego sam?”. Prezentację chciałbym zrobić właśnie pod takim kątem – jestem wielkim zwolennikiem samodzielnego podróżowania i chciałbym wyjaśnić, przekonać a nawet zarazić innych tym sposobem poznawania świata!

Od Jeziora Inari do Morza Barentsa – Jan Faściszewski

Janek Faściszewski opowie o zimowej wyprawie przemarszu na nartach po zamarżnietym Jeziorze Inari położonego w pólnocnej części Laponi Fińskiej po Norweski Finnmark aż do niezamarzajacego Morza Barentsa. Podróżnik wraz z dzielnymi towarzyszami Krzysztofem Paulem oraz Lechem Wedlejtem przemierzyli 285 km w cudownej zimowej scenerii. Krainie Królowej Śniegu, trolli, skrzatów, reniferów oraz zapierajacych dech w piersiach widoków zorzy polarnej. Jeśli chcesz dowiedzić sie wiecej o zimowych
przygodach, zobaczyć piekne lapońskie krajobrazy przyjdz koniecznie!

Ekwador 2012 – Anna Kotuła

Na przełomie sierpnia i września bieżącego roku odbyła się Studencka Wyprawa Naukowa EKWADOR 2012. Udział w niej wzięły dwie studentki kulturoznawstwa na UG Karolina Żabczak oraz Anna Kotuła. Tematyka prowadzonych badań dotyczyła wpływu globalizacji na rękodzieło indiańskie. Badania odbyły się w ekwadorskiej części Amazonii, nad rzeką Napo, gdzie studentki miały okazję uczestniczyć w życiu Indian Quichua.
Anna Kotuła uczestniczka tej wyprawy pragnie zaprezentować w czasie Studenckich
Spotkań Podróżniczych Menażki 2012 przebieg tej wyprawy. Między innymi opowie jak
łowi się piranie, które larwy są jadalne i jak się je zbiera, jak daleko od dżungli
mieszkają Indianie i po co im ogromne puste lodówki.

Eurotrip 2012 – AZJA – Katarzyna Barzowska, Anna Kucharska, Zuzanna Kraszewska

Tajemniczy Azerbejdżan zaintrygował nas to tego stopnia , że stał się głównym celem naszej wakacyjnej przygody. Zdani tylko na siebie , 11 osób i 2 kultowe czasem kapryśne ,volkswageny t3 wyruszyły w trasę swoich marzeń. Pokonaliśmy 13 tys. Km, odwiedziliśmy 10 krajów, wciągu  47 dni.
Zachwycaliśmy się zarówno architekturą , kulturą jak i przyrodą tamtych regionów. Wróciliśmy z wyprawy bogatsi o nowe doświadczenia, oczarowani pięknem natury i barwnością innych kultur, gotowi na więcej.
Jako 3 uczestniczki wyprawy w tym jedna postadaczka VW T3 chciałyśmy opowiedzieć o tym jakim wspaniałym przeżyciem jest zasypiać  w jednym miejscu a rano wyruszać dalej na podbój świata.

Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle – Agata Łuczak

W niektórych rejonach świata kobieta wciąż znaczy mniej niż mężczyzna. Jak się tam żyje będąc kobietą? Jaki ma to wpływ na podróż samotnych kobiet? Jak zmienia to kobiety przybywające w takie miejsca?
Wybierając Kenię jako cel naszego wyjazdu wiedziałyśmy, że od tamtejszych kobiet możemy wiele się nauczyć. Do poznania ich dążyłyśmy nie tylko poprzez rozmowy, ale również przez próby dzielenia ich życia. Zamieszkałyśmy w glinianej chatce i rozpoczęłyśmy pracę na farmie. Oranie pola motyką, noszenie wody ze studni, gotowanie na palenisku, łuskanie
kukurydzy – tak wyglądały nasze nowe obowiązki. Szybko zżyłyśmy się z miejscową społecznością, która chętnie przyjęła nas między siebie. Poznawanie życia kenijskich kobiet nie było jednak naszym jedynym celem. Istotna również była sama podróż, my w podróży. Zjeździłyśmy więc południe Kenii z zachodu na wschód bez ścisłego planu, pozwalając przygodom kreować nasz los.

Karaiby i Atlantyk – Katarzyna Kamińska

Ktoś mi kiedyś powiedział, że z marzeniami trzeba uważać, bo się spełniają. Święta prawda.
Przypuszczam, że jeżdżąc palcem po mapie niejednokrotnie przekraczałam Altantyk, jednak kiedy pierwszy raz dostałam do ręki globus, nie sądziłam, że będę mogła pokonać Ocean Atlantycki tak tradycyjnym sposobem, jakim przemierzał go Kolumb – na pokładzie żaglowca. Zacznijmy więc od początku.
Kiedy słyszysz słowo Karaiby, jak odległe Ci się to wydaje? W moim niegdysiejszym mniemaniu Karaiby były dosyć daleko, bo przecież za ,,wielką wodą”. Odległość to okazuje się pojęcie bardzo względne. Jaki był mój sposób, by się tam dostać? Zaczęło się od głowy pełnej pomysłów i przekonania, że nie ma rzeczy niemożliwych. Pojechałam do Szczecina i pracowałam na remoncie zaprzyjaźnionego żaglowca. Statek mi się za moją pracę odwdzięczył, zapraszając mnie w zamian za nią na swój pokład. Parę miesięcy później jechałam już do Paryża, by stamtąd samolotem przedostać się na Martynikę, należącą do archipelagu Małych Antyli. Swoją stopę na pokładzie postawiłam 14 grudnia 2011 roku i statek Fryderyk Chopin został moim domem na najbliższe pół roku.
W czasie karaibskiej pełnej przygód żeglugi odwiedziliśmy łącznie 18 wysp, z których najbardziej urzekła mnie Dominica. Karaiby były bardzo pociągającym, dwuipółmiesięcznym etapem rejsu, ale wciąż pozostawały przedsmakiem przed wielkim egzaminem, jaki czekał nas wszystkich, całą, wówczas 18-osobową załogę żaglowca. Im bliżej tego egzaminu, tym bardziej spędzał on nam sen z powiek. Każdy przybliżający nas do niego dzień rodził w naszych głowach kolejne domysły, jak będzie; obawy czy damy sobie radę, czy sprostamy fizycznie i psychicznie i czy dotrwamy cało do jego końca. Egzaminem tym była żegluga przez drugi pod względem wielkości na Ziemi, pokrywający około jednej piątej jej powierzchni, OCEAN. Mogę zdradzić jedynie tyle, że 10. maja o 10. rano stawiliśmy się cali i zdrowi w szczecińskim porcie. A opowieści z tego, co się wydarzyło, wciąż nie ma końca.

Laos i Wietnam – Adrianna Budzisz-Orłowska

Moja podróż odbyła się w tym roku w terminie od 28 lipca do 23 sierpnia. Rozpoczęła się w Bangkoku i tam również się zakończyła. Głównym celem było jednak zwiedzenie Laosu i Wietnamu. Przez większość czasu podróżowałam po Laosie by potem udać się do Hanoi i położonych na północ od niego parków narodowych. Podróżowalam sama, co pozwoliło mi na spotkanie wielkiej ilości wspaniałych ludzi. I na tym własnie polegać będzie moja opowieść. Opowieść o ludziach spotykanych tam, obyczajach, a także o turystach, młodych
podróżnikach spotykanych gdzieś na mojej drodze. Podróż rozpoczyna sie krótkim epizodem w Bangkoku, aby następnie wziąć pociąg i wyruszyć aż do granicy tajsko-laotańskiej. Dalej to niezliczona ilość autobusow ( szalonych!), noclegi gdzie popadnie, relaks nad wodospadami i czasami świetne a czasmi mniej, jedzenie:) Następnie to już Wietnam, jego ludzie, kochający Polskę i mówiący mi to na każdym kroku! To także cały czas pora deszczowa i tajfun, który zaskoczył mnie na ulicy. Chcialabym, żeby była to taka moja opowieść wyprawie, ktora z założenia miała byc samotna, a okazała się podróżą obfitującą w przyjażń i serdeczność innych ludzi.
Misja Madagaskar cz. 2 – Daniel Kasprowicz

Afryka nigdy się nie nudzi. Kiedy ktoś raz zasmakuje w podróżowaniu po Czarnym Kontynencie, zapewniam, będzie chciał tam wrócić nie raz. Ten „syndrom powrotu” dotknął również i mnie. Wszyscy mówią: „lekarze bez granic!!” Ja mówię: „dietetycy na Madagaskar!!”  Zaledwie rok temu opowiadałem o swojej wyprawie po północnych terenach Madagaskaru, teraz  zaś zapraszam was na podróż po całkowicie innym świecie, choć nadal ukrytym na Czerwonej Wyspie.
W lipcu 2011 roku miałem szczęście żyć wśród Sakalawów. Na własne oczy widziałem wiecznie zielone lasy tropikalne, baobaby, potężne kaskady czy też przeurocze plaże Kanału Mozambickiego. Zasmakowałem w owocach, których nigdy wcześniej nie widziałem, i których nazwy własnej nie potrafiłem nawet wypowiedzieć.  W tym roku na przełomie sierpnia i września 2012 znalazłem się w sercu wyspy lemurów. Centralna i południowa część tej małej Afryki to świat odwrócony do góry nogami w stosunku do urodzajnych terenów „ludów z
długiej doliny.”. Nie było palm i bananowców tak gęsto posadzonych. Brakowało niosącego się zapachu kwiatów „Langy-Langy” i co rusz rozdłubywanych owoców kakaowca. To była nietypowa afrykańska sawanna, jakby zmiksowana w niektórych miejscach z pustynią. Niskie, wołające o wodę drzewa i wysokie trawy cechowy tą krainę. Rosła tylko cebula i maniok, czyli niewiele. Pora sucha ciągnęła się niemiłosiernie, a ludzie nadal w
pamięci mieli lata, w których nie uprawiali ryżu. Tym razem poleciałem przebadać niedożywione dzieci. Nie było kakaowców, lecz był uśmiech dzieci jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Co więcej!! Ci mali Malgasze nauczyły mnie więcej niż jakikolwiek wykład na Katedrze Żywienia Klinicznego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Nie zabrakło także przygód, wzruszeń i zaskoczenia, którymi chciałbym się z wam podzielić.

Oczarowani Indiami, czyli 6000 km przygody – Krzysztof Wróbel, Monika Suwała

Indie od zarania dziejów fascynowały swoją kulturą i bogactwem. Ryszard Kapuściński pisał: „Bo Indie to w każdej dziedzinie nieskończoność, nieskończoność bogów i mitów, wierzeń i języków, ras i kultur, we wszystkim i wszędzie, gdzie spojrzeć i o czym pomyśleć, zaczyna się ta o zawrót głowy przyprawiająca nieskończoność”. Nas oczarowały podczas niespełna 2-tygodniowej, ekspresowej wycieczki przez północne i zachodnie stany. Pokonaliśmy 6.000 kilometrów, głównie pociągami, ale też rikszami, autobusami, łódkami i taksówkami. Mumbaj, Pune, Amritsar, Delhi, Dżajpur, Agra, Varanasi – to miasta, które odwiedziliśmy. Złota Świątynia Sikhów w Amritsar, mauzoleum Taj Mahal w Agrze, Czerwony Fort i ogród zoologiczny w Delhi, krematoria w Varanasi, „Ceremonia Odwrotu” na pakistańskiej granicy, Dworzec Wiktorii w Mumbaju – to tylko niektóre z oszałamiających wytworów jednej z najstarszych cywilizacji naszego świata, które udało nam się obejrzeć. A mimo to, wracając do kraju, czuliśmy olbrzymi niedosyt i pragnienie powrotu i wiedzieliśmy, że w najlepszym razie zarysowaliśmy jedynie powierzchnię tej niesamowitej kultury. Pozwólcie, że zabierzemy Was do świata, w którym pociągi pokonują 1.900 kilometrów bez opóźnień, cudzoziemiec płaci za wstęp do muzeum 25 razy więcej niż miejscowy, a natarczywe wpatrywanie się w kobietę może kosztować dwa lata w więzieniu.

Podróż do Persji – Jarosław Kucharski

Ani razu nie usłyszałem wybuchu bomby, nie usłyszałem także wystrzałów z karabinu – prawdę mówiąc, nie widziałem nawet karabinu ani terrorystów. Zdarzało się, że byliśmy zaczepiani na ulicach… jednakże były to raczej serdeczne zaczepki. Samo ich przywitanie „Salam!” oznacza „Pokój!”. Tutejsi chcieli się dowiedzieć kim jesteśmy? Skąd jesteśmy? Czemu tu przyjechaliśmy? Chcieli nas dotknąć, usłyszeć naszą mowę, porozmawiać z nami pomimo tego, że większość ludzi nie potrafi mówić po angielsku, o polskim już nie wspominając. Wiele razy nasz widok był dla nich czymś niezwykłym – momentami czułem się jak Kolumb, który odkrywa wyspy amerykańskie albo kiedy przechodziłem po irańskich ulicach niczym papież, który odmachuje na powitania wiernych, a zewsząd słyszeliśmy – Hello Mister! Salam! Czułem się tutaj bezpieczniej niż w Polsce, choć często bywałem przemęczony tą ich serdecznością i ciekawością, a także gwarem ich przeludnionych miast. Większość z nich nie mogła przejść obok nas bez zapytania skąd jesteśmy. Na szczęście nauczyliśmy się jak w języku perskim mówi się „Polska” – Lachestan (Stan Lachów), bo kiedy mówiliśmy Poland, oni słyszeli Holland. (Trudno wyjaśnić dlaczego właśnie Polska to Lachestan. Zdaje się, że przez zawirowania historyczne zgubili to, że nazwa naszego państwa pochodzi od plemienia: Polanie, a nie od Lachów).
W Iranie byliśmy dwa tygodnie. Zwiedziliśmy go wzdłuż, bo na wszerz już nie było czasu.  Pomimo tego, że kraj ten ma wiele turystycznych atrakcji, turystów w nim brakuje. Trudno się zresztą dziwić. Ja sam jechałem tutaj z głową pełną obaw, pisząc czarne scenariusze. Dziś jesteśmy bombardowani przez massmedia sensacyjnymi informacjami np. przekazują nam wizję państwa, którego samo wspomnienie, wywołuje dreszcze ze względu na jego rzekomy charakter militarny. Warto zatem zweryfikować tę wiedzę – ja np. obiecałem sobie, że po tym co widziałem nie będę już wierzył telewizji – nie! w ogóle nie będę jej oglądał. A co takiego ciekawego może być w takim Iranie? Ano jak się okazuje całkiem sporo, począwszy od ludzi, ich zwyczajów, jedzenia, ruchu ulicznego, krajobrazów, zabytków, a na architekturze skończywszy – w tym kraju nawet krawężniki są ciekawe i toalety, choć ten ostatni temat jest nieco kontrowersyjny.

Pomorska Młodzieżowa Reprezentacja na Atlantyku – Agnieszka Piekło, Karol Janas

Pomorska Młodzieżowa Reprezentacja to grupa pasjonatów żeglarstwa i podróży, a jednocześnie studenci trójmiejskich uczelni.
W tym roku wzięliśmy udział w regatach i zlocie żaglowców The Tall Ships’ Races. Rokrocznie w imprezie bierze udział kilkanaście wielkich żaglowców takich jak Dar Młodzieży czy Kruzensztern oraz setki mniejszych jachtów. Tegoroczne regaty odbyły się na wodach Atlantyku, a w trakcie naszego rejsu mieliśmy szansę odwiedzić liczne porty Hiszpanii i Portugalii takie jak Lizbona, Kadyks i La Coruna.
Płynęliśmy na 11metrowym, hiszpańskim jachcie Roncudo, który przez miesiąc był naszym domem i środkiem do przemieszczania się. Podczas rejsu zmagaliśmy się z żywiołem, spędzaliśmy miło czas w portach, nawigowaliśmy między skałami i we mgle, uczestniczyliśmy w paradach załóg i żaglowców, podziwialiśmy delfiny, naprawiliśmy dziesiątki usterek, ale przede wszystkim wzięliśmy udział w regatach, po których kpt. Agnieszka Piekło otrzymała nagrodę dla najmłodszego kapitana wyścigu.

Podróż o smaku bułgarskiego wina – Monika Wróbel, Kamil Jachimowski, Roland Kucharek, Joanna Jakubowska

Góry urzekające śnieżnobiałą barwą, jeziorka polodowcowe, cudowne widoki bułgarskich gór oraz świeże wino z Melnika …
Jedyna w swoim rodzaju piesza wędrówka ponad chmurami w jednym z najwyższych pasm górskich Półwyspu Bałkańskiego. Zdobyliśmy najwyższy szczyt tamtych terenów Wichren -2914 m n.p.m.  Przemierzyliśmy najciekawsze miejsca w paśmie górskim Pirin w Bułgarii. Odwiedziliśmy słynne miasteczko Melnik – najmniejsze miasto w Bułgarii znane na świecie  za słynne Melnickie Piramidy oraz najlepsze bułgarskie wino.
O smaku bułgarskiego wina będziemy Wam mogli jedynie opowiedzieć, ale podzielimy się równie smakowitymi zdjęciami i przeżyciami.

Tam gdzie na pustyni odbiera polska Viva – Uzbekistan – Michał Szczypniewski

Kiedyś karawana z Taszkentu do Samarkandy musiała iść około tygodnia – my jechaliśmy cztery godziny pociągiem, ale przy 40-stopniowym upale i tak mieliśmy dość. Prawdopodobnie numer 1 wśród najbardziej skorumpowanych krajów świata, ale za to najbezpieczniejszy w regionie (cóż, nietrudno być bezpieczniejszym od sąsiadującego Afganistanu). Uzbekistan. To on był celem naszej podróży w lipcu tego roku.
W ciągu 11 dni przemierzyliśmy cały kraj. Zaczynając w stolicy, przez jedno z najdłużej zamieszkanych miast świata – Samarkandę, słynną z wytwórni niesamowitych dywanów Bucharę, magiczną Khivę, a kończąc w Moynaku nad brzegami wyschniętego Jeziora Aralskiego, gdzie piasek zasypuje upiornie wyglądające wraki statków. Poznając mentalność i zachowanie Uzbeków czuliśmy się tak, jakbyśmy odbyli podróż w czasie i wylądowali w znajomych tylko z opowieści rodziców i dziadków latach 80. w PRL-u. Niespotykana gościnność, szczególnie że w lipcu, czyli poza sezonem, kiedy turysta jest towarem deficytowym, i szeroko rozumiana zaradność życiowa miejscowych towarzyszyła nam przez całą podróż.
Ciekawie wyglądała podróż między Bucharą a Khivą, gdzie na drodze, uwaga- międzynarodowej, przez 150 km nie ma asfaltu (sic!), ale jest za to mnóstwo wyrw, fundujących podróżnym kilka pokaźnych guzów.
Za 100 dolarów otrzymuje się na bazarze 280.000 SOMów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że najwyższy spotykany nominał to 1000, więc zamiast portfela w Uzbekistanie, przydały nam się raczej reklamówki…

Rowerem przez Europę – Krzysztof Mirkiewicz

38 dni, 3700km przejechanych rowerem, setki przyjaznych uśmiechów, dziesiątki pomocnych dłoni, autobusy, samoloty, pociągi, niemieckie konserwy, francuskie bagietki, hiszpańska tarta de queso i kilkoro przyjaciół spotkanych na drugim krańcu Europy.
To jedno zdanie najlepiej oddaje atmosferę tegorocznych wakacji pewnego studenta, który
postanowił spełnić swoje dawne marzenie i wybrać się na wycieczkę rowerową. Cel swojej podróży wybrał zainspirowany planami przyjaciół, pielgrzymów do Santiago de Compostela, miasta położonego w północno-zachodniej Hiszpanii. Chrześcijański świat zna Santiago jako miejsce spoczynku jednego z apostołów, św. Jakuba i popularny od średniowiecza cel pielgrzymek. Do dziś na oplatających gęstą siecią Stary Kontynent szlakach św. Jakuba, wiodących do tego miejsca kultu, można spotkać ludzi pokutujących, szukających sensu w życiu, odpoczynku od gnającego coraz szybciej świata, czy po prostu odkrywających bogatą historię pielgrzymowania tymi właśnie szlakami. Wśród tych ludzi znalazłem się ja, czyli wspomniany student, spragniony przygody posiadacz 10-letniego roweru górskiego i 3-osobowego namiotu, który wyruszył z progu swojego rodzinnego domu w Gdyni w podróż życia. Jest to opowieść o walce z deszczem i upałem, o przemierzaniu gór i miast, o zyskiwaniu wiary w ludzi, o docenianiu samotności i towarzystwa przyjaciół, w końcu jest to opowieść o tym, jak poznaje się kres swoich możliwości. Zapraszam!

Rumunia, Albania, Czarnogóra – Martyna Skwierawska

W sierpniu tego roku razem z moim ojcem wyruszyłam w dwutygodniową wyprawę. Naszym celem była Rumunia, a środkiem transportu- motocykl. Ależ się cieszyłam, gdy dowiedziałam się że tato zabiera mnie ze sobą w podróż.  Niecierpliwie odliczałam dni do wyjazdu, zbierałam pieniądze pracując jako kelnerka w rodzinnej miejscowości. Nigdy wcześniej nie podróżowałam, nie miałam okazji wyjechać poza granice kraju. Radość oraz niecierpliwość narastały z każdym dniem.
Dzień przed wyjazdem. Niepokój. Przecież nie mamy żadnego planu… czysty spontan. Wiem tylko że jedziemy do Rumunii, a co dalej?
Okazało się że niepokój był niepotrzebny. Jechaliśmy po prostu przed siebie, tam gdzie dusza zapragnie. Pierwsza noc spędzona w naszych kochanych polskich Tatrach. Od drugiego dnia już w Rumunii. Jesteśmy!  Przejechaliśmy przez Maramuresz, Bukowinę, Transylwanię, góry Fogarskie i robiącą ogromne wrażenie szosę transfogarską.  Rumunia zajęła nam 3 dni. Co dalej? Z powodu strasznych upałów zdecydowaliśmy się na Grecję. Ciągnęło nas do morza. Przejazdem Bułgaria i piękna Sofia, potem kierunek Grecja. Zaczęliśmy od półwyspu Chalcydyckiego. Zatrzymaliśmy się w pobliżu Świętej Góry Athos. Następnie Ateny, Akropol, Agora, Pireus, starożytny Korynt, kanał koryncki, mała rybacka miejscowość Menidi położona nad Zatoka Ambrakijską, Meteory.  Grecja wywarła na nas ogromne wrażenie…
Albania. Niestety tylko przejazdem. Uboższy europejski kraj, stale się rozwijający. Drogi przez które przejeżdżaliśmy są na to dowodem.
Czarnogóra. Młody, górzysty, przepiękny kraj. Zajeżdżamy do małego nadmorskiego kurortu Sutomore, gdzie poznaje tutejszego mieszkańca- Mladena. Pytam go o najbliższy kamping. Zauważył że trzymam w ręku kask, zaprowadził mnie do kampingu dla motocyklistów. Tam poznaliśmy Serbów, przyjaźnie nastawionych, również tak jak my, zapalonych motocyklistów.  Mimo bariery językowej udało nam się nawiązać kontakt. Razem z ojcem postanowiliśmy zatrzymać się na dwie noce. Mamy towarzystwo. Pasje łączą ludzi.  Sporo się od nich dowiedzieliśmy, opowiadali nam swe historie z czasów rozpadu Jugosławii.
Z żalem trzeba było jechać ku domowi. 2 tygodnie minęły w mgnieniu oka. Przeżyłam niesamowita przygodę. Dzięki ojcu pokochałam motocykle jak i teraz po tym wyjeździe – podróże. Jednoślad jest doskonałą opcja podróżowania, można być niezależnym, zwiedzać co tylko się zapragnie… Ma to też swoje minusy. Nie tak łatwo wytrzymać 7000 km siedząc sztywno jako pasażer  Mimo tego w przyszłym roku zamierzam poznawać nowe miejsca, kto wie, być może nie jako pasażer a kierowca jednośladu.

Bakłażanowy Podróżnik Syberia-Kaukaz ‘2012 – Piotr Kwasiżur

Kim jestem? Bakłażanem! Ale nie takim tam zwyczajnym bakłażanem. Jestem Bakłażanowym Podróżnikiem! Od kilku lat zwiedzam świat, chciałbym go objechać wkoło, zobaczyć wszystko, co piękne i interesujące. Na razie idzie mi całkiem nieźle.
Nie podróżuję sam, samemu nudno. Towarzyszy mi wesoła ferajna, zbieranina szaleńców ze wszystkich chyba trójmiejskich uczelni, którym nie straszne łapanie stopa, spanie w namiotach i jedzenie pasztetu przez dwa miesiące.
Po wyjazdach do Azji Centralnej, Europy Zachodniej i na Bałkany przyszedł nam do głowy nowy pomysł: Syberia, a dokładniej Bajkał! Dlaczego akurat w to miejsce? Odpowiedź jest taka jak zawsze: bo jeszcze nas tam nie było!
Jeszcze tylko garść statystyk. Syberia-Kaukaz ‘2012, czyli: – 72 dni w podróży – 16 krajów – przeszło 20 tysięcy km na liczniku – w tym ok 10 tysięcy autostopem – ilość wrażeń – nieskończona!

Szwecja – autostopem za pracą – Sebastian Jelonek i Michał Popławski

Sebastian Jelonek i Michał Popławski – dwóch studentów Politechniki Gdańskiej.
Sebastian na wiosnę wspomniał, że chce w wakacje ruszyć do Skandynawii, do pracy. Miał mieć załatwioną jakąś robotę, ale już w maju okazało się, że nic z tego nie będzie i zaczęliśmy kombinować coś, żeby we dwóch pojechać. Politechnika; dzięki Euro2012 kończyła 5 czerwca rok akademicki, my jakoś po 20 maja znaleźliśmy bilety za 4zł od osoby do Malmo i 8.06 siedzieliśmy w samolocie do Szwecji. Kompletnie nic nie mieliśmy załatwione, zaplanowane. Mieliśmy tylko kuchenkę, namiot i po 25kg ubrań(w razie zbierania owoców, bycia kelnerami, pracowania w lesie, na budowie…) i jedzenia w plecakach. Po jakimś tygodniu okazało się, że jednak aż tak strasznie nie chce nam się pracować, bo autostopowanie idzie tak sprawnie, że lepiej pojeździć po Szwecji. I tak wyjazd za kasą zamienił się autostopowanie gdzie i kiedy się zachciało. Przez 31 dni od wylotu udało nam się zobaczyć Sztokholm, Oslo, Malmo, Jonkopping, Goetheborg i inne mniej znane ale przeważnie ciekawsze miejsca. W międzyczasie jak kończyłą się kasa pracowaliśmy jeden dzień jako szoferzy, 3 dni na budowie i z bilansem kasy dokładnie na zero w stosunku do tego co zainwestowaliśmy, przez Danię i Niemcy wróciliśmy do Polski.
Niesamowita sprawa jak sprytnie szło tam autostopowanie, mimo tego co czytałem przed wyjazdem w internecie. Druga sprawa, że Sebastian nigdy wcześniej w taki sposób nie podróżował i on jechał tam z nastawieniem na przywiezienie kasy. Ja też, ale jeździłem już wczesniej z namiotem, plecakiem i wiedziałem czym to grozi 🙂
Mamy duuużo zdjęć, kilka filików i myślę, że o czym opowiadać. Może nie był to wyjazd w Himalaje czy do Peru, ale z niby drętwego strasznie zbierania truskawek zrobiło się 3500 km łapania stopa, promostopa. Wszystko strasznie niezorganizowane i po studencku 🙂

Zawisza Czarny z Saint Malo do Lizbony – Katarzyna Walczyńska

Jesteśmy wolontariuszami w Centrum Wychowania Morskiego, w zamian za
przepracowane godziny możemy brać udział w rejsach. W związku z tym
postanowiliśmy popłynąć na Zawiszy Czarnym z Saint Malo do Lizbony.
Zdecydowaliśmy, iż do Francji udamy się autostopem.
Nasza podróż rozpoczęła się 4 VII w Gdyni, a zakończyła 4 VIII. Byliśmy bardzo
zmęczeni, bogatsi w nowe doświadczenia, wiedzę i znajomości.

Organizator:

Akademickie Centrum Kultury UG „Alternator”
Kulturalny Kolektyw
Uniwersytetu Gdańskiego
www.ack.gda.pl
e-mail: kk@ug.edu.pl
tel.  (58) 523 24 50 

Znajdziesz nas również na facebook.pl/ackalternator

 

Więcej informacji:

tel.  (58) 523 24 50 
e-mail: kk(@)ug.edu.pl