Pożegnanie z Julią

22 marca podczas Alternatywnych Spotkań Teatralnych KLAMRA w Toruniu „Julia i Romeo” pokazali się po raz ostatni. Spektakl teatru UG Standby Studio został wystawiony aż 8 razy – w Darłowskim Ośrodku Kultury, w Teatrze Druga Strefa w Warszawie (dwukrotnie), na Uniwersytecie Gdańskim, w Filharmonii Kaszubskiej, Fabryce Kultury w Redzie, Sokołowskim Ośrodku Kultury oraz Akademickim Centrum Kultury i Sztuki Od Nowa w Toruniu. Po półtora roku pracy, zmianach w scenariuszu i obsadzie Standby Studio pożegnało się z tym tytułem. I nie tylko. Na zakończenie swojej przygody ze spektaklem i tym teatrem Zuzia Mzyk – wcielająca się w Julię w sezonie 2023/24 – podzieliła się swoimi przemyśleniami.

Magda Bródka: Powiedz coś o sobie – czym zajmujesz się na co dzień?

Zuzia Mzyk: Jestem studentką trzeciego roku Cultural Communication na UG, aktualnie w trakcie pisania mojej pracy licencjackiej. Poza tym pracuję w szkole językowej, gdzie uczę dzieci angielskiego.

MB: Pamiętasz, jak dowiedziałaś się o roli w spektaklu?

ZM: Pamiętam, że to było jakoś w czasie sesji letniej. Janek [reżyser spektaklu – przyp. red.] zadzwonił i zapytał, czy chciałabym rolę w „Julii i Romeo”. Oczywiście się zgodziłam, z tym że miałam grać Szatana i Panią Monteki – nawet zaczęłam się uczyć tych ról. Na drugiej próbie zadecydowaliśmy, że jednak zagram Julię.

MB: Czy czułaś presję, grając – jakby nie patrzeć – ikoniczną postać?

ZM: Oczywiście, że tak. Ciężko jest nie czuć presji, wcielając się w postać tak głęboko zakorzenioną w naszej kulturze. Większość osób ma już o niej swoje własne wyobrażenie i wydaje mi się, że stąd ta presja – z chęci wpasowania się w oczekiwania publiczności.

MB: Jak wspominasz pracę nad spektaklem i rolą? Co było dla ciebie największym wyzwaniem?

ZM: Największym wyzwaniem był dla mnie zdecydowanie fakt, że zazwyczaj nie robiliśmy więcej niż jednej próby przed każdym graniem. Wszystko zależało od jednej kilkugodzinnej próby, co było dla mnie dość stresujące, ale myślę, że z każdym graniem udowodniliśmy, że nic nie jest dla nas niemożliwe.

MB: A jak to jest wcielać się w osobę niewidomą?

ZM: Dla mnie osobiście było to niezwykle trudne doświadczenie. Jako osoba widząca nie jestem w stanie w pełni poczuć, jak to jest być osobą niewidomą. Mimo wszystko bardzo dużo pracy włożyłam w to, żeby odegrać to jak najbardziej wiarygodnie tak, aby godnie reprezentować na scenie grono osób niewidomych.

MB: Jako Julia pojawiłaś się na scenie aż cztery razy – który z nich wspominasz najlepiej?

ZM: Najlepiej wspominam granie w Redzie. Przyjechali moi rodzice, babcia i najbliższe przyjaciółki. Bardzo się cieszę, że mieli okazję zobaczyć mnie na scenie w głównej roli.

MB: Wiemy, że występ w Toruniu był nie tylko pożegnaniem z tytułem, ale także z tobą jako aktorką Standby Studio. Jak wspominasz czas spędzony w tej grupie? Czy czegoś będzie ci brakowało?

ZM: Czas w Standby wspominam bardzo dobrze, szczególnie ze względu na ludzi, których tam poznałam. To jest równocześnie odpowiedź na pytanie, czego będzie mi brakować – ludzi, z którymi przez te lata spędzone w Standby zbudowałam relacje nie tylko artystyczne, ale też koleżeńskie, czy nawet przyjacielskie. Oczywiście będziemy nadal się spotykać, ale to jednak nie to samo, co spotkania na próbach czy wspólne wyjazdy.