Rok 2012 miał być ostatnim rokiem kina. Kino miało zniknąć wraz z całym światem, jak przepowiedzieli Majowie. Ale wyrok został albo odroczony, albo ktoś pomylił się w rachunkach. A może było jeszcze inaczej: może to filmowcy wmówili nam zbliżający się koniec świata, aby zarobić duże pieniądze na naszej potrzebie przeżywania gwałtownych emocji. Tak czy inaczej nie mieliśmy wymówki – musieliśmy zabrać się za przygotowania drugiego numeru „Przezrocza”. Zaraz, moment! – ktoś powie. – Czas na robienie podsumowań dawno minął. Toteż odpowiadamy: to nie jest zwykły bilans, w rodzaju „najlepsza dziesiątka według naszej redakcji”. Przyświecał nam cel dużo ambitniejszy. Chcieliśmy wyprodukować krytyczny destylat z najważniejszych tendencji w polskim i światowym filmie ubiegłego roku, zarysować szeroką panoramę kina, uwzględniając jego sukcesy, porażki i wyzwania. Interesuje nas wszystko: osiągnięcia kina artystycznego, gatunkowe przeboje, debiuty, wydarzenia medialne, nadzieje, festiwale, jak również projekty ważne, ale nieudane, które stanowią lekcję pokory dla doświadczonych reżyserów. Podążamy zarówno głównym nurtem, jak i bocznymi drogami, nie wyłączając ślepych torów ani ścieżek prowadzących donikąd. Ponieważ wyszliśmy z założenia, że nie da się mierzyć tą samą miarą Andersona i Stallone’a, przygotowaliśmy dwa duże rankingi oraz kilka pomniejszych zestawień. Dziesięć filmów, na ogół z różnej parafii, nie pozwala stworzyć wiarygodnej panoramy. Kilkadziesiąt tytułów – daje taką nadzieję. Mówiąc krótko: naszym zdaniem filmy (i jeden serial), o których tu piszemy, zasługują na to, aby o nich pamiętać – nawet jeżeli są nudne niczym rasowe arcydzieło lub głupie niczym rasowy przebój dla nastolatków. To rok 2012 w jednej pastylce.